Mimo, iż podróżowałam do wielu miejsc, głównie były to wycieczki zagraniczne...tak jakby w Polsce brakowało miejsc pięknych i niepowtarzalnych.
Dlatego postanowiłam to zmienić i odkryć góry o których tyle słyszałam a nie miałam okazji by bliżej je poznać- Bieszczady. Góry dzikie, niezrażone jak do tej pory zbytnią cywilizacją, z dziką przyrodą i jeszcze "dzikszymi" zwierzętami.
Jako, że pojechał z nami Borys, mój 10-cio miesięczny syn, wyprawa odbyła się jak Pan Bóg przykazał czyli mieliśmy zarezerwowany nocleg i zapewnione wyżywienie.
Wybraliśmy miejscowość Smolnik , gospodarstwo agroturystyczne Wilcza Jama www.wilczajama.pl
Miejscówka idealna na wypady, domki dwurodzinne, w klimacie faktycznie bieszczadzkim, świetne jedzenie na miejscu w knajpie należącej do właścicieli- prowadzi to rodzina z Pomorza, ale jakże czuje miejscowe zwyczaje i kuchnię. To tu jadła najlepszą jak do tej pory dziczyznę, w naprawę przystępnych cenach, oczywiście jak na dziczyznę:)
Spędziliśmy tu 4 dni, weekend czerwcowy.
Przez dwa dni pochodziliśmy po okolicznych , delektując się przyrodą, pogodą, rodzinnym towarzystwem i świadomością dziczy w której dane nam było spędzić trochę czasu. Nie pamiętam kiedy tak mentalnie odpoczęłam i się wyciszyłam. Trudności dostępem do sieci komórkowych, brak telewizora- to wszystko sprzyjało refleksji i odpoczynkowi.
Cudowne miejsce te Bieszczady, polecam w każdym calu. A przy każdej możliwej okazji będę tu wracała, aby nabrać dystansu, wyciszyć się i poczuć się znowu beztrosko....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz